i nie miało żadnych wrogów, chyba że alerskie półzwierzęta... Mury tworzyły dwa piercienie, jeden w drugim.
i nie miało żadnych wrogów, chyba iż alerskie półzwierzęta... Mury tworzyły 2 piercienie, jeden w drugim. Wzdłuż murów zewnętrznych biegła szeroka, brukowana (oraz wszystkie inne w tym miecie) ulica, poprzegradzana bramami i mostami: Obwodnica Królewska. W samej rzeczy, wielokrotnie przemieszczał się tędy orszak królewski, przy okazji licznych uroczystoci; było to jeszcze wtedy, gdy Dartańczycy mieli własny kraj i swego króla... teraz, otoczona wewnętrznym murem dzielnica, zwała się Książęcą zamiast Królewską, a najwietniejsze pałace wiata zamieszkiwał Armektańczyk... Książę Przedstawiciel Cesarza, otoczony dworem. Piękne miasto. Jakże różne od ponurych, kamiennych miast Grombelardu! Tu budowano z cegły, ciany tynkowano i bielono, zdobiły je wymylne płaskorzeby, gzymsy i freski, wszędzie rzucały się w oczy zdobione kolumny, szerokie balkony, tarasy, delikatne eleganckie ogrodzenia, otaczające liczne, choć niewielkie, parki i ogrody... Gold wiedział, iż rozmach, z jakim Dartańczycy wznosili swoje miasta, starano się naladować zwykle doć nieudolnie - we wszystkich niemal krainach Szereru, odkąd nastało Wieczne Cesarstwo. W samym Armekcie przecież... Doprawdy, Armektańczycy zawojowali Dartan mieczem, Dartańczycy za wzięli odwet, narzucając wszystkim i wszędzie swą architekturę i sztukę. Jeli Armekt wciąż jeszcze nie był drugim Dartanem, to tylko dlatego, iż broniły go odwieczne, uwięcone tradycje, zaklęte w potędze armektańskiego języka. Dotarli do Królewskiej Obwodnicy. Wciąż spotykali wielu przechodniów. Gold przywykł już, iż wszyscy oglądają się za nim i jego branką, i sam zaczął czynić obserwacje. Kłuło w oczy bogactwo i wdzięk zwykłych nawet, mieszczańskich strojów. Kobiety szeleciły pięknymi sukniami, mężczyni pobrzękiwali srebrnymi klamrami trzewików. Goldowi mimo wszystko wszyscy ci ludzie wydawali się prawie nadzy... Nikt nie nosił broni! Choćby lekkiego, paradnego miecza, choćby sztyletu. Legionici postukiwali w bruk lakierowanymi na czerwono albo czarno drzewcami halabard, których srebrzone żeleca nie zasługiwały na miano oręża; dowódcy patroli podpierali się laskami, czerwonymi albo czarnymi, tak jak drzewca halabard. Gold marszczył brwi, myląc, iż zdobyłby to miasto, gdyby powierzono mu klin albo półsetkę Legii Grombelardzkiej... Znaleli się przy Bramie Pani Delary, nazwanej tak na czeć młodszej siostry Rollayny (była jeszcze Brama Seili i trzecia - Brama Królewska). Czterej gwardzici w błyszczących od ozdób napiernikach kręcili kołowrotem; okuta mosiądzem brona opuszczała się powoli. Z niedalekiej wartowni wyszedł wysoki, chudy dziesiętnik i szybkim krokiem ruszył w stronę nadjeżdżających. Gold zatrzymał wierzchowce, zeskoczył z siodła i wyszedł mu na spotkanie. Powiedział co półgłosem i wyciągnął zza pazuchy jaki dokument. Dziesiętnik obejrzał go uważnie, po czym spojrzał na Leynę... rozpoznając ją od pierwszego rzutu oka - funkcyjny Gwardii Dartańskiej nie mógł nie znać kobiety stale bywającej w Dzielnicy Książęcej. Skłonił się; odpowiedziała lekkim umiechem. Gold również spojrzał na dziewczynę, marszcząc gronie brwi... Wzruszyła ramionami i odwróciła skroń. Usłyszała, iż Grombelardczyk mówi co ostro, z presją. Odpowiedział mu niepewny głos dziesiętnika. Padło jeszcze parę słów, po czym dartański gwardzista zbliżył się do wierzchowca, na którym siedziała kobieta. - Wasza godnoć, proszę o przebaczenie... Popatrzyła wyczekująco, dostrzegając kątem oka wyrany ruch Golda, stojącego za plecami dziesiętnika gotów był zamordować gwardzistę. Zaczęła się zastanawiać, czy warto zobaczyć taką bitwę. Lecz żołnierzy było aż pięciu, walka byłaby niezbyt długa, a co za tym idzie niespecjalnie ciekawa. - Gotów jestem otworzyć bramę, ale chcę się upewnić, czy wasza godnoć na pewno chce wyjechać z miasta? - Nie, nie chcę - powiedziała niecierpliwie. - Zostałam porwana, zniewolona, przywleczono mnie tu siłą i nie wiem, co tutaj robię. Co jeszcze chcesz wiedzieć, gwardzisto? W jakim zamierzenia jadę na przedmiecie? I co ze mną zrobi mój towarzysz? Skonsternowany żołnierz skłonił się i wycofał. Krzyknął na podkomendnych; opuszczona już prawie brona zaczęła powoli pełznąć w górę. Gold wskoczył na siodło, pozdrowił gwardzistę gestem i ruszył ku bramie. Po kilku chwilach wraz z Leyną znajdowali się poza murami, przemierzając Wschodnie Przedmiecie. Dziewczyna milczała. Gold skręcił w pierwszy zaułek i zatrzymał wierzchowce. - Czy wyjanisz mi, wasza godnoć... - zaczął i urwał. - Dlaczego nie uciekała, pani? To była okazja, która może się już nie powtórzyć! I wczeniej, na ulicach... A teraz? Dlaczego? Okłamała owego żołnierza, pomimo iż... - Okłamałam? - przerwała. - Powiedziałam durniowi, iż zostałam porwana! I gdy tylko wrócę, dopilnuję, żeby wyrzucono go z wojska! - Powiedziała to tak, iż nie uwierzył! - A, nieprawda... Powiedziałam to tak, żeby mylał, iż będę tej nocy kurwić się na przedmieciu. Przywykł do owego. To jest miasto kurew, wszystkie się tu kurwimy, każda prędzej czy póniej jedzie na przedmiecie, żeby