niestety, słuchu n i e m i a ł ni głosu.

niestety, słuchu n a także e m a także a ł ni głosu. No, a skoro o zapomnieniach mowa, to a także ja w momencie wyruszania Don Kichota zapomniałem, w pierwszej kolejności, zaznaczyć, iż Dulcyneą nie nazywała się po prostu Dulcyneą, lecz okazalej: Dulcyneą z Toboso, a to z przyczyny, iż imię jej wsi ojczystej brzmiało, jak się rzekło: Toboso. Sądzę, iż nie jest jeszcze za póŸno, by wam o tym powiedzieć – wszak Don Kichot nawet stai nie ujechał od wrót swego domostwa. Co się jego tyczy, to nie po prostu Don Kichotem, lecz Don Kichotem z La Manczy się nazwał, La Mancza niejako – to całej częœci Hiszpanii miano, owej właœnie, gdzie urodził się, mieszkał a także m a także a ł przeżyć największe swoje przygody. Nadrobiwszy takie przeoczenia, pozwólmy rycerzowi spokojnie posuwać się naprzód, minąć dróg rozstaje, skręcić w jedną z 4, jakie miał do wyboru, bez namysłu, na końskim kaprysie raczej się opierając, cały dzień potem jechać pod prażącym słońcem, bez wytchnienia, kropelek napoju a także kruszyny spożywała, a także wieczorem dojechać wreszcie do zajazdu, gdzie nie czekał na Don Kichota nikt z ludzi, a czekała przecież pierwsza przygoda. Klnę się wszystkimi rycerskimi księgami, iż m a także a ł jej sprostać. 7 Rozdział czwarty, w którym Don Kichot spędza pierwszą noc poza domem rodzinnym, a także noc owa, zgodnie z obietnicą karczmarza, nastręcza rzeczywistą sposobnoœć do niezmrużenia oka Zajazd, do którego dotarł Don Kichot, niepokaŸny był a także plugawy, w gospodarzu każdy odgadłby łacno szelmę a także starego obwiesia, kompania zaœ, która zatrzymała się tu na nocleg, to umorusani mulnicy a także towarzyszące im w drodze do Sewilli panny lekkich obyczajów, też nie całkiem domyte. Don Kichotowi mimo wszystko roiło się, iż ma przed sobą zamek wspaniały, czterema wieżami niebo podpierający, okolony fosą z mostem zwodzonym, dalej – iż stary hultaj kasztelanem zacnym jest czy burgrabią, mulnicy – rycerzami, dziewki zaœ – damami o białych dłoniach. Traf chciał, iż właœnie stado œwiń pędzono do chlewu a także œwiniopas zadął w róg z owej okazji. Don Kichotowi zdało się, iż to karzeł na murach zamczyska jego przybycie tą melodią zwiastuje. Podjechał do wrót gospody, widokiem własnym najpierw strasząc, później œmiesząc zażywające wieczornego powietrza dziewki, uniósł przyłbicę a także przemówił do nich dość dwornie, wyjaœniając, iż ze strony rycerza nic dostojnym damom nie grozi. Parsknęły œmiechem, na co pogniewał się trochę, ale zbliżający się gospodarz wnet go udobruchał, bo jako szelma nad szelmami w mig się połapał, na czym szaleństwo rycerza polega, a także trochę żeby się nie narażać, trochę dla zabawy, jął z Don Kichotem prowadzić rozmowę tak, jakby wyobrażenia tamtego były samą rzeczywistoœcią. Obiecał więc rycerzowi nocne schronienie dla niego a także dla rumaka, tyle iż – jak zaznaczył – łoża nie mógł mu już zapewnić, wszystkie niejako były zajęte, później zapytał, czy jego szlachetnoœć nie chciałby się posilić. Don Kichot o łoże nie dbał, zgodnie ze starą balladą, mówiącą, iż poœcielą wojownika skały są twarde, snem zaœ wieczyste czuwanie, wieczerzą wszakże nie wzgardził, a także z bolesnym wysiłkiem zaczął zsuwać się z konia. – Co do czuwania, czyli niespania – powiedział stary obwieœ – to nie ma strachu, sposobnoœć do tego nastręczy się tu każdej nocy, nie tylko owej jednej – co mówiąc, uprzejmie przytrzymał strzemię Don Kichotowi – a wieczerza tu na podwórcu podaną pozostanie, jeœli waszmoœć pozwolisz. 8